Amsterdam

Do Amsterdamu wybraliśmy się w lutym, przy okazji pewnego event’u. W tamtą stronę jechaliśmy na przejście graniczne w Olszynie, potem kierunek Berlin i Hannover. Ta trasa ma jeden mankament: autostrada po stronie polskiej jest „jednokierunkowa”- dobra na zachód, fatalna z powrotem. Szanując zawieszenie swojego pojazdu, w drodze powrotnej odbiliśmy kilka kilometrów przed granicą na drogę nr 115 w kierunku Gorlizt. Dojechaliśmy do A4 i dalej na Jędrzychowice. Nadłożyliśmy ok 40 km ale mieliśmy lepszy komfort jazdy.

Już tradycyjnie, noclegu szukałam atrakcyjnego cenowo i blisko stacji metra. Z racji wspomnianego event’u, bardziej nam zależało na dobrym dojeździe do centrum konferencyjnego RAI niż do centrum miasta. Zatrzymaliśmy się w HEM hotel (jeszcze w lutym 2013 r., teraz już West Side Inn i trzy razy drożej niestety), w dzielnicy Slotervaart, przy drodze A10 (E-22).
Do Amsterdamu wjechaliśmy A1, z której zjechaliśmy na A10 (Ringwed-Zuid) i dalej w S107 w kierunku zachodnim (w lewo), aby zaraz z niej zjechać w prawo do lokalnej drogi (potem w lewo, przez rondo prosto, prawo, pod mostem i jest się już na miejscu) 🙂
Z hotelu najbliżej jest do stacji metra Sneevlietweg, ok 600 m. Przy wejściu są automaty z biletami. M50 dojeżdżałam do stacji RAI a z RAI M51 do Weesperplein lub Waterlooplein. W Amsterdamie jest dobrze rozwinięta sieć tramwai, więc przemieszczałam się jak nie metrem to tramwajem. Z biletem całodziennym za 2,80, obowiązującym w obu środkach lokomocji można zaoszczędzić nóg. Będąc dłużej warto zainwestować w bilet tygodniowy, bo jest on bardziej opłacalny. W tramwajach są drzwi do wsiadania i wysiadania, a za drzwiami bramki jak w hipermarkecie. Trzeba więc uważać bo pod prąd się nie wsiądzie. Przy drzwiach są czytniki, do których trzeba zbliżyć bilet po wejściu i przy wyjściu. Wystarczy zaobserwować miejscowych albo zapytać, są bardzo życzliwi.

Ciekawe miejsca, poza tymi powszechnie znanymi:

De Gooyer (Funenmolen) – bar piwny – browar w młynie przy Funenkade 7 (większa ulica Zeeburger),

Entrepotdok – dawne doki,
dzielnica Jordaan,
Begijnhof (Beginaż) – wejście od placu Spui, przejście przez kamienicę – trafiłam dzięki dobremu opisowi na stronie http://www.amsterdam.info/pl/atrakcje/

Najlepszy ser jaki kiedykolwiek jadłam, kupiłam w Cheese Muzeum przy Prinsengracht 112
(2013)