Do Cannes dotarliśmy pociągiem z Juan les Pins na półwyspie Antibes. 10 minut jazdy, koszt w dwie strony 5,40 euro na osobę.
Wychodząc z dworca, skręciliśmy lekko w lewo aby dojść do ulicy Rue Meynadier. To wąska uliczka, przy której mieszczą się małe, lokalne sklepiki.
Tą drogą doszliśmy do Porte Forville, gdzie mieści się miejskie targowisko – czynne codziennie z wyjątkiem poniedziałków. Jak każde owocowo-warzywne targowisko we Francji, kolorowe i apetyczne.
Stamtąd udaliśmy się na wzgórze zamkowe Chateau – Musee de la Castre. Na wzgórzu obok zamku znajduje się kościół Notre-Dame, zbudowany przez mnichów z wyspy Saint Honorat. W zamku znajduje się muzeum archeologiczne i etnograficzne. Ze wzgórza rozciąga się widok na Cannes.
Ze wzgórza zeszliśmy w dół do portu.
Następnym przystankiem był Palais des Festivals et des Congres.
Chwila przerwy na maleńkiej publicznej plaży (większość jest prywatnych, w rękach restauratorów)
i spacer bulwarem Croisette, przy którym znajdują się liczne restauracje i hotele. Następnie przeszliśmy ulicą rue d’Antibes z najdroższymi butikami.
Chwila wytchnienia na kawie i ciachu w Coffee & Cookies przy 2 Square Marimeree i powrót na dworzec.
Na zwiedzenie Cannes wystarczyło nam pół dnia. Nie zachwyciło mnie specjalnie a pałac festiwalowy był największym rozczarowaniem. Nie dziwię się, że jest nazywany bunkrem. Nie mniej nie żałuję, że byłam, bo byłam, zobaczyłam i wiem. Być na Lazurowym Wybrzeżu i nie zobaczyć Cannes to jak być w Rzymie i nie zobaczyć Papierza 🙂
(2018)(2019)(2020)